Monday, January 12, 2015

Bezpieczeństwo czy wolności obywatelskie, czyli odwieczny po-zamachowy dylemat Europy...

   Symboliczne marsze, gesty i słowa przywódców z całej Europy, jakie zobaczyć i usłyszeć można było w Paryżu i innych unijnych stolicach w ciągu ostatnich dni, to zapowiedź zmian, jakie zazwyczaj zaobserwować można w po-zamachowej Europie. Wprowadzane naprędce w takich sytuacjach nowe unijne przepisy i strategie walki z terroryzmem zazwyczaj jednak równie szybko znikają, bo ich zwolennicy wciąż przegrywają z dużo silniejszymi i bardziej wpływowymi w Europie obrońcami swobód i praw obywatelskich.
  Po atakach terrorystycznych w Madrycie w 2004 roku i rok później w Londynie, w Unii Europejskiej przyjęto przepisy, które miały pomagać w ściganiu terrorystów. Tzw. dyrektywa retencyjna nakładała na firmy telekomunikacyjne obowiązek zbierania i przechowywania przez dwa lata informacji dotyczących naszych połączeń telefonicznych czy internetowych i w razie potrzeby przekazywania ich służbom bezpieczeństwa. Pod presją obrońców wolności obywatelskich dyrektywa, która miała pomagać w walce z terrorystami przestała jednak istnieć prawie tak szybko, jak powstała. W sierpniu ubiegłego roku ostateczny cios zadał jej Europejski Trybunał Sprawiedliwości, uznając przepisy o retencji danych za nieważne, bo niezgodne z unijną Kartą Praw Podstawowych. Jeszcze krótszy, albo nawet nawet wcale nie rozpoczęty żywot miały unijne przepisy o gromadzeniu danych o pasażerach lotniczych, tzw. dyrektywa PNR. Unijne regulacje miały pozwolić na zbieranie i przekazywanie policji danych pasażerów, tak by na ich podstawie można było budować profil podejrzanych o terroryzm obywateli. Ale choć UE zgodziła się takie dane zbierać i przekazywać Stanom Zjednoczonym, to ich wykorzystywanie przez policję w Europie w 2011 roku zablokował Parlament Europejski. 
   Wczoraj w Paryżu do jak najszybszej reaktywacji dyrektywy PNR, jako głównego narzędzia walki z ponad 3000 europejskich dżihadystów, którzy po powrocie z Syrii i Iraku mogą wzorem braci Kouachi organizować zamachy w Europie, wezwali unijni ministrowie spraw wewnętrznych. Sęk w tym, że przekonanie do niej zakochanych w wolnościach obywatelskich eurodeputowanych, może być nie lada wyzwaniem dla reprezentującego zdanie unijnych rządów szefa Rady Europejskiej, Donalda Tuska. Pierwszą próbę Polak ma podjąć już jutro. Biorąc pod uwagę temperament niektórych eurodeputowanych, debata o potrzebie nowych, zwiększających bezpieczeństwo, ale ograniczających swobody obywatelskie przepisach może wcale nie odzwierciedlać pokojowych nastrojów wczorajszego Paryża, a raczej mieć  wybuchowy charakter...Propozycje unijnych rządów, które Tusk ma jutro przedstawić w Europarlamencie, zbombardować mogą zresztą nie tylko zachodni liberałowie, ale również eurodeputowani z Polski i innych państw naszego regionu. W Paryżu w ramach nowej strategii bezpieczeństwa UE wczoraj mowa była bowiem nie tylko o zwiększeniu kontroli na granicach zewnętrznych UE, ale również o potrzebie rewizji zasad Schengen, czyli zdaniem wielu Polaków największego dobrodziejstwa Unii, którego pod żadnym pozorem nie powinno się ruszać...
   Dlatego choć w po-zamachowej Europie jeszcze długo będzie panowała żałoba, solidarność i strach, to te uczucia w nawet najbardziej spektakularnej formie i skali, do tej pory zazwyczaj przegrywały w starciu z ukochanymi przez Europejczyków prawami i wolnościami obywatelskimi. Zdaniem niemieckiego ministra sprawiedliwości zresztą słusznie, bo jak mówił już w ostatni piatek: "Nie wolno nam wpaść w pułapkę terrorystów. Ograniczenie wolności i zasad państwa prawa jest dokładnie tym, do czego chcą oni doprowadzić". W tych słowach Heiko Mass'a jest dużo prawdy. Tylko, czy sam dialog z muzułmanami, który sugeruje Niemiec wystarczy, by powstrzymać kolejne zamachy w Europie? Czy za bezpieczeństwo mimo wszystko trzeba będzie zapłacić prawem do prywatności?


©Hoslet, EPA

No comments: